Jurorzy Złotej Piłki mówią, dlaczego nie wybrali Lewandowskiego. Absurdalny głos z Nikaragui Dominik Senkowski 01.12.2021 09:20 Wielu kibiców mogło sobie przypomnieć, dlaczego nie lubi Sergio Ramosa. Latem tego roku Sergio Ramos wrócił do Sevilli, której jest wychowankiem, lecz ani on, ani jego drużyna nie notuje Jakub Błaszczykowski (29 l.), były kapitan reprezentacji Polski, w programie „Tomasz Lis na żywo” opowiedział o swoim najstraszniejszym przeżyciu. Kuba szczerze opowiadał o tym, jak ojciec zamordował jego matkę. Błaszczykowski pojawił się w studiu telewizyjnym u Tomasza Lisa, aby promować swoją autobiograficzną książkę Nie byłoby wpływów Ordo Iuris, gdyby nie baza finansowa i organizacyjna w postaci Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi. Dla Kuby to temat zamknięty do tego stopnia, że nie wyciąga po nią ręki nawet pod nieobecność Lewandowskiego. Tak jest chociażby w meczu z Grecją w czerwcu 2015 r. Kapitan odpuszcza towarzyską potyczkę, w związku z czym najbardziej doświadczonym piłkarzem w kadrze jest właśnie Błaszczykowski (69 występów). Horoskop chiński cieszy się dużą popularnością, podobnie jak horoskop zodiakalny. Z tradycyjnym horoskopem łączy go także liczba znaków - dwanaście. Na tym jednak podobieństwa się L3y2Af2. Żaden polski piłkarz nie miał tak dobrego PR-u jak Jakub Błaszczykowski. Miał wszystko, żeby rozkochać Polaków. I rozkochał. Trudne dzieciństwo i dramat rodzinny, który – jakkolwiek to brzmi, pewnie brutalnie – od razu stawiał go w pozycji gościa, któremu się kibicuje. Oddanie dla reprezentacji Polski. Wielkie uznanie w Borussii Dortmund, gdzie postrzega się go za legendę. Wyniki sportowe, dzięki którym był przez lata w ścisłej czołówce najlepszych polskich zawodników. Wreszcie – akcję ratunkową Wisły Kraków, którą znów „kupił sobie” tony szacunku polskiego kibica. Tylko czy ten sam Błaszczykowski – ulubieniec, lider, wzór – nie rozmienia właśnie swojej legendy na drobne?Nie wiemy, czy Jakub Błaszczykowski powinien już zakończyć karierę. To nie my jesteśmy od tego, by o tym decydować. Nie ulega natomiast wątpliwości, że Kuba – niezależnie od tego, kiedy skończy grać w piłkę – nie odejdzie jako wielki piłkarz. Jego przyjaciel, Łukasz Piszczek, żegna się w idealny sposób. Wytrzymał na najwyższym poziomie do samego końca, sięgnął po Puchar Niemiec, był piłkarzem wyjściowego składu Borussii, a po sezonie wróci do rodzinnych Goczałkowic. Odchodzi na własnych zasadach. Wtedy, kiedy chce, a nie wtedy, gdy zmusza go do tego sytuacja. W przypadku Piszczka aż chce się zapytać: „Łukasz, a może byś pograł jeszcze sezon?”. Do Błaszczykowskiego pasuje inne: „Kuba, a może dałbyś już sobie spokój?”.Kariera ligowa Błaszczykowskiego to rozmienianie się na drobne od sezonu 12/13, kiedy był lokomotywą BVB i dotarł ze swoją drużyną do finału Ligi Mistrzów. Oczywiście – mówimy o przypadku specyficznym, bo Błaszczykowskiemu przez te wszystkie lata nie pomagało zdrowie. Po wspomnianym sezonie, jego kariera w Borussii wyglądała następująco:13/14 – 2 gole, 2 asysty, 784 minuty w lidze14/15 – 0 goli, 0 asyst, 599 minut w lidzeCzyli słabo. Bardzo słabo. Błaszczykowski ratował się wypożyczeniem do Fiorentiny, gdzie furory też nie zrobił. Poźniej zdecydował się na Vfl Wolfsburg, gdzie w pierwszym sezonie pograł dużo, a później – także z powodów zdrowotnych – znalazł się w drugim szeregu. Jego drużynie nie szło tak dobrze jak dzisiaj, musiała ratować ligę barażami. W międzyczasie Błaszczykowski ciągle dostawał powołania. Podczas każdego zgrupowania powstawała dyskusja – czy powinniśmy zapraszać kogoś na kadrę głównie za zasługi? Sam Błaszczykowski nigdy nie chciał uciąć tematu reprezentacji jak – znów odwołanie do jego kumpla – Łukasz Piszczek. Nie powiedział stop, nie przyjął kwiatów i okolicznościowej koszulki. Wręcz przeciwnie – zawsze deklarował, że będzie grał dla biało-czerwonych do momentu, gdy będzie dostawał powołania. I być może wciąż w to wierzy, skoro jeszcze nie zorganizowano mu zasłużonego tym sezonie Błaszczykowski nie dobił nawet do pięciuset minut. Ma ich dokładnie 472. Przez cały mecz – od pierwszej do 90 minuty – wytrwał na placu gry tylko raz. W wyjściowym składzie Wisły znalazł się trzykrotnie. Dziś to już cień piłkarza sprzed lat. Cień, który wciąż może się wyróżniać na polskich boiskach, jeśli tylko jest zdrowy. Pytanie, czy gościa o takim życiorysie powinno satysfakcjonować to, że wygra rywalizację o skład z Żanem Medvedem albo okaże się lepszym środkowym pomocnikiem niż Pelle van jednej strony to rozumiemy. Jesteś właścicielem klubu (Błaszczykowskim) i masz piłkarza, który – jeśli zdrowie pozwoli – może być gwiazdą klubu (Błaszczykowskiego), a przy okazji nie generuje kosztów. Zakochałeś się w Wiśle i chcesz jej pomóc każdym możliwym sposobem. Wolisz dobro klubu niż dbanie o własną legendę. Ale jednocześnie musisz mieć świadomość, że przedłużasz układ, który i tak jest z góry skazany na porażkę. Błaszczykowski to wciąż lider Wisły, piłkarz, w którego niektórzy koledzy z szatni są wpatrzeni jak w obrazek. Lecz na dłuższą metę to nie może tak funkcjonować. Jak nowi piłkarze mogą czuć się swobodnie, wiedząc, że dzielą szatnię ze swoim przełożonym? Jak trener ma funkcjonować, gdy może znaleźć się na dywaniku nie musząc przenosić się do gabinetu prezesa? No i najważniejsze – co szkoleniowiec ma zrobić w sytuacji, gdy nie chce stawiać na Błaszczykowskiego-piłkarza, co nie do końca podoba się Błaszczykowskiemu-właścicielowi?Pretekstem do tego tekstu jest oczywiście wczorajszy wywiad Błaszczykowskiego dla Canal+. Wywiad, w którym po raz kolejny zobaczyliśmy cechę, o którą przed laty trudno było Błaszczykowskiego posądzać – małostkowość. Właściciel Wisły odnosił się do słów Zbigniewa Bońka, który na portalu głosił następujące tezy:– Regularnie oglądam ligę i muszę szczerze powiedzieć, że nie podobała mi się manifestacja Kuby Błaszczykowskiego po strzelonym golu. To było ostentacyjne pokazanie, co myślę o trenerze, którego sam zatrudniłem. Kuba ma wszystkie narzędzia, żeby takie sprawy rozwiązywać inaczej. Jeśli nie podoba mu się Peter Hyballa, niech go po prostu zwolni, a nie krzyżuje w transmisji telewizyjnej.– Kuba powinien po sezonie założyć marynarkę i krawat. Być właścicielem w stu procentach odpowiedzialnym za pion piłkarski. Dziś na boisku to trzydzieści procent piłkarza z najlepszych lat. Jeśli go to satysfakcjonuje, to nic mi do tego, ale kiedyś każdy musiał powiedzieć pas. Kuba miał dużo poważnych kontuzji. Ciężko mu trenować z pełnym obciążeniem czy grać więcej niż 20-30 minut. (…) Słyszę, że Kuba chce jeszcze pograć rok lub dwa. Pewnie da radę jeszcze i ze cztery, tylko czy on naprawdę tego potrzebuje przy karierze, jaką zrobił? Nie wiem. Tak jak mówiłem. Jeśli kręci go to, że zdobędzie bramkę z wolnego po strzale w środek bramki, to nic mi do do obejrzenia TUTAJ. Błaszczykowski mówił następujące rzeczy:O cieszynce po golu z Lechem i zwolnieniu Hyballi: – U nas są ludzie zarządzający, którzy to robią. Równie dobrze można byłoby wrócić do tych pamiętnych ośmiu sekund. Nie jestem od tego, żeby odbijać piłeczkę. Robie swoje i zdaję sobie sprawę, że to wszystko będzie dalszej części wypowiedzi Błaszczykowski wyjaśniał, że chciał się cieszyć z Boguskim, bo ten kończy karierę, a z Kmiecikiem dlatego, że przed meczem powiedział mu, iż strzeli wypowiedzi Bońka: – Jako prezes PZPN pan Boniek powinien zrobić wszystko, żeby 30% zawodnika nie wystarczało na Ekstraklasę. Warto byłoby, żebyśmy wspólnie się pochylili, bo wspólnie jesteśmy odpowiedzialni za polską piłkę. Jak sobie przeanalizuję wywiady pana Bońka, to od kilku lat chce kończyć moją karierę. Czuję się bardzo dobrze. Ja ją zaczynałem, ja ją skończę. Ta decyzja będzie należała do mnie, a nie do pana Bońka.– Za dużo jest rzeczy, które są obok piłki nożnej. Wróciłem tutaj 2,5 roku temu. Pewne rzeczy widziałem, wyrobiłem swoje zdanie. Bardziej musimy skupić się na tym, by polska piłka szła do góry. (…) Możemy mówić jako właściciel osiedla, że nie wiemy, co się dzieje na naszym podwórku, ale możemy też raz na jakiś czas na nie zejść. Przez 2,5 roku pan Boniek mógłby przyjechać, zapytać co u nas. Niestety nie mieliśmy przyjemności porozmawiać. Pan Boniek ma do mnie numer telefonu, może zadzwonić i powiedzieć „Kuba, kończ tę karierę, bo nie mogę już na ciebie patrzeć”.Sens tych wypowiedzi jest następujący – niech się Boniek ode mnie odwali i skupi na swojej robocie, która nie jest wykonywana zbyt dobrze, bo poziom polskiej piłki idzie w dół. Jest tu ewidentne pójście w zwarcie z prezesem PZPN-u. Błaszczykowski wpada w bardzo populistyczne tony. Natomiast od razu można odbić piłeczkę – czy sam prowadzi zdrowo zarządzany klub? Czy to nie w jego klubie doszło do zatrudnienia trenera-furiata, które zakończyło się szopką? Czy Wisła ma jakikolwiek pion sportowy? Czy Wisła robi dobre transfery? Czy Wisła straciła przed momentem talent, na którym mogła zarobić miliony? Czy Wisła zbudowała coś przez ostatni sezon? A może zaliczyła kolejny rok, w którym po prostu przetrwała i nic więcej?Polska piłka nie jest zdrowa. Ale Wisła Kraków wcale nie zawyża poziomu. Wręcz to, co mówi Błaszczykowski, to jedno. Nas bardziej uderza to, w jaki sposób się wypowiada. A jest on… taki mało sympatyczny. Błaszczykowski kreuje się na gościa uciemiężonego ciągłymi opiniami na jego temat, wokół którego ciągle pojawiają się rozdmuchane kontrowersje. Nie zadaje sobie natomiast pytania – a może to naturalny stan rzeczy? Udawanie, że radość po meczu z Lechem nie jest ciosem w stronę Hyballi, jest po prostu słabe. Błaszczykowski musiał wiedzieć, co robi. I jak zostanie to odebrane. A jeśli tak zależy mu na braku „rozdmuchanych opinii” czy ciszy wokół swojej osoby, to niech wybiera na przyszłość inne sposoby celebrowania radości. Niech Błaszczykowski bierze odpowiedzialność za swoje czyny. On woli jednak się z nich wycofywać i sugerować, że wszyscy widzieli coś, co nie miało miejsca. Przecież zyskał wśród wiślackiej społeczności po tym geście bardzo dużo poparcia. A teraz sam robi ze swoich kibiców… bez powodu wspomnieliśmy o małostkowości Błaszczykowskiego. To nie pierwszy raz, kiedy ona z niego wychodzi. Pamiętacie rozmowę w „Foot Trucku”, w której objechał Piotra Obidzińskiego? Z kilometra widać, że rozmowa była nastawiona na konkretny cel. Być może Błaszczykowski chciał w ten sposób działać dla dobra klubu (czytaj – ratować przegraną historię z Buksą). Podczas tej rozmowy mówił, że…Obidziński nie był solidarny, bo nie zgodził się na obniżkę pensji podczas pandemii,zepsuł relacje z Aleksandrem Buksą i jego ojcem,nie potrafił dogadać się ze Skowronkiem, co Błaszczykowski zrobił jednym tej rozmowy był jasny – wszystko, co w Wiśle złe, to „zasługa” Obidzińskiego. Wszystko, co dobre, to trójka heroicznych ratowników. Błaszczykowski nastawił podczas tego wywiadu kibiców przeciwko Obidzińskiemu, a przecież musi mieć świadomość, jaką wagę mają jego słowa, jak zostają odebrane. Wystawił na stos swojego byłego współpracownika i czekał, aż wiślacka społeczność podłoży ogień. W swoich wypowiedział wybrał wówczas tylko wygodne dla siebie fakty – na przykład zapomniał, że Obidziński działał w określonych ramach finansowych i jako prezes nie mógł podpisać ze Skowronkiem kontraktu wykraczającego poza widełki (co zrobił Błaszczykowski). Nie nakreślił też całego tła historii z Buksą, który nie przedłużył umowy w dużej mierze dlatego, że Wisła stała nad przepaścią. Wszystko wyjaśnialiśmy krok po kroku w rozmowie z Piotrem sprzed lat? Pamiętacie doskonale aferę z biletami po Euro 2012. Błaszczykowskiemu trzeba było przyznać wtedy rację, natomiast wyciąganie tak błahych spraw jak bilety dla rodziny świeżo po tak spektakularnej porażce na turnieju, który miał być najpiękniejszym świętem w historii polskiej piłki… Jak nazwać to inaczej niż małostkowość? Z dzisiejszej perspektywy należy odczytać to za pierwszy sygnał tego, iż Błaszczykowski nie jest wcale tak nieskazitelną postacią, jak wszystkim się Błaszczykowskiego pojawia się ostatnio dużo niezdrowych emocji. I to nie tak, że ludzie się na niego uwzięli. Że kibiców boli wielki Błaszczykowski, który chce sobie jeszcze poodcinać kupony. Sam właściciel Wisły dokłada swoimi ruchami do pieca. Zbyt często przedstawia nam się jako człowiek, do którego ciężko zapałać sympatią. Jak już się wypowiada w mediach, to głównie po to, by spróbować się wybielić i wskazać palcem Błaszczykowskiego do Wisły Kraków – przy całym kontekście tej historii, ratowaniu klubu, wielkiej mobilizacji wiślackiej społeczności – mógł być najfajniejszą historią Ekstraklasy ostatnich lat. Zrobiła się z tego… szopka. Szopka trochę śmieszna, trochę straszna, szopka, której największym przegranym jest ten, który miał być bohaterem – Jakub FotoPyK Jakub Błaszczykowski w długiej rozmowie z „11 Freunde” opowiedział o swoim trudnym dzieciństwie, początkach w polskiej lidze oraz dekadzie spędzonej w Bundeslidze. Nie zabrakło wątku relacji z Robertem Lewandowskim, o których często mówi się, że są nie najlepsze. - To sprawa, którą media rozdmuchały. Obaj jesteśmy różni. Nie musisz chodzić na kawę z każdym kolegą z drużyny tylko dlatego, że jest twoim rodakiem – stwierdził. Odniósł się też do licencjatu, który w zeszłym roku obronił Lewandowski. - Cieszę się, że to zrobił. Ale nie rozumiem tego medialnego szumu. Jest tak wielu sportowców, którzy studiują w trakcie kariery. Ja także studiowałem turystykę i geografię, a teraz jestem w trakcie magisterium z wychowania fizycznego – mówi. Polski skrzydłowy zwierzył się także, że w ciągu dziesięciu lat spędzonych w Bundeslidze nauczył się pokory. - Wcześniej myślałem, że zostanie zawodowym piłkarzem to już osiągnięcie. Że skoro to zrobiłeś, to jesteś gość. Ale niby dlaczego? - spytał. - Nie lubię słowa „gwiazda”. Jestem normalnym człowiekiem i nigdy nie zrozumiem, dlaczego niektórzy ludzie są nazywani „gwiazdami”. Dlatego, że występują w telewizji, albo mają miliony polubień na Facebooku? - dodał, przyznając, że nigdy nie interesowało go luksusowe życie zawodowego piłkarza. - Pamiętam jeszcze czasy w Krakowie. W ciągu dwóch lat byłem maksymalnie dwa razy na imprezie w mieście. Gdy pojechałem tam później z moją żoną, pomyślałem sobie: „Jakie piękne miasto!”. Wcześniej byłem tak skoncentrowany na piłce, że przez cały czas albo trenowałem, albo się regenerowałem – podkreśla. Jan Bednarek bohaterem meczu z Japonią! Poznaj niezwykłą historię związku Janka z dziewczyną! Nowa nadzieja polskiej piłki! Jan Bednarek to nadzieja polskiej piłki! W meczu z Japonią strzelił dla nas pierwszą bramkę i został uznany przez FIFA najlepszym zagownikiem meczu! My przyjrzeliśmy się więc jego dziewczynie, pięknej Julii Nowak! Jak się poznali? Zobacz: Jan Bednarek - to on zastąpi Glika! Kim jest jego dziewczyna? ZDJĘCIA DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU PONIŻEJ Jaki pomysł na karierę ma Julia Nowak? Debiutantką w gronie polskich WAGs jest Julia Nowak, dziewczyna Jana Bednarka, obrońcy, który pierwszy mecz w polskiej kadrze rozegrał we wrześniu ubiegłego roku. Nieco wcześniej zaczął umawiać się z Julią. – Janek napisał do mnie na Instagramie. Początkowo mu nie odpisywałam, ale on wciąż wysyłał mi zabawne filmiki i wiadomości. Jego poczucie humoru i pomysłowość sprawiły, że postanowiłam bliżej go poznać, więc przyjęłam jego zaproszenie na mecz Polska–Kazachstan. Nigdy nie interesowałam się piłką nożną i po raz pierwszy oglądałam mecz z trybun – mówi „Fleszowi” Julia. Ich pierwsza randka po meczu trwała zaledwie 20 minut! W dodatku wszystko odbyło się w odwrotnej kolejności: Julia najpierw poznała rodziców Janka, obejrzała z nimi mecz i dopiero później spotkała się z nim. Ich związek trwa kilka miesięcy, ale piłkarz już namawia ukochaną na przeprowadzkę do Anglii – do Winchesteru, gdzie mieszka. Ona jednak się waha, bo chce być protetykiem i właśnie złożyła dokumenty na uczelniach w Warszawie i w Krakowie. Teraz pracuje jako modelka, projektuje też biżuterię i zajmuje się grafiką komputerową. Przyznaje, że imponuje jej Ania Lewandowska, która udowodniła, że bycie partnerką piłkarza to nie tylko piękny wygląd. Julia też ma już pomysł na siebie. Zobacz: Arek Milik i Robert Lewandowski mają KONFLIKT? Dziennikarz zdradza: "Arek krzyczał na Lewego" Data utworzenia: 25 marca 2015, 12:40. Kuba Błaszczykowski (30 l.), który niedawno wrócił po kontuzji, nie został powołany do kadry narodowej na mecz z Irlandią. Adam Nawałka (58 l.) chciał go o tym poinformować telefonicznie, ale Kuba nie odbierał telefonu! Błaszczykowski nie odbierał telefonu od Lewandowskiego i Nawałki! Foto: Łukasz Grochala / Cyfrasport Trener reprezentacji Polski Adam Nawałka uważa, że Jakub Błaszczykowski nie jest jeszcze przygotowany odpowiednio do gry i dlatego go nie powołał na mecz z Irlandią. Jednak selekcjoner nie chciał, aby Kuba dowiedział się o tym z mediów. Nawałka próbował dzwonić się do Błaszczykowskiego, ale ten nie odbierał telefonu! – Próbowałem dzwonić do Kuby. Robert Lewandowski też dzwonił, ale niestety Kuba nie odbierał telefonów – powiedział Nawałka. Co zrobił trener? Pojechał do Błaszczykowskiego! Nawałka chciał przekazać tę informacje Kubie osobiście. Trener miał namawiać zawodnika Borussii Dortmund, aby ten porozmawiał z dziennikarzami, ale Kuba nie chce. Jednak Błaszczykowski nie jest skreślony z kadry! – Drzwi dla Kuby są otwarte. Zobaczymy, jak będzie wyglądał przed następnym meczem. Teraz zaakceptował sytuację, w jakiej się znajduje – powiedział Nawałka. Zobacz także Zdaniem kibiców Błaszczykowski jest obrażony za to, że stracił opaskę kapitana, ale sam selekcjoner zaprzecza tym doniesieniom. Robert Lewandowski - król Monachium /4 Błaszczykowski nie odbierał telefonu od Lewandowskiego i Nawałki! Łukasz Grochala / Cyfrasport Kuba Błaszczykowski nie został powołany na mecz z Irlandią, a w mediach wybuchła burza. /4 Błaszczykowski nie odbierał telefonu od Lewandowskiego i Nawałki! Dawid Markysz / Edytor Zdaniem Adama Nawałki, Kuba nie jest jeszcze przygotowany do gry na pełnych obrotach. /4 Błaszczykowski nie odbierał telefonu od Lewandowskiego i Nawałki! Michał Nowak / Trener dzwonił do zawodnika BVB, ale ten nie odbierał telefonu! /4 Błaszczykowski nie odbierał telefonu od Lewandowskiego i Nawałki! Łukasz Laskowski / Pressfocus Nawałka postanowił pojechać do Błaszczykowskiego i przekazać mu informacje. Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem: Dlaczego ulubieńcy kibiców ledwo się tolerują? Mecz Polska – Portugalia już dziś o godzinie na Stadionie Śląskim w Chorzowie. To będzie wyjątkowa rozgrywka zarówno dla Roberta Lewandowskiego, jak i Jakuba Błaszczykowskiego. Lewandowski zagra swój setny mecz w kadrze, a Jakub Błaszczykowski będzie miał okazję pobić rekord w występach w reprezentacji Polski. Jak piszą sportowe serwisy, jeśli Błaszczykowski wybiegnie dziś na boisko, zostanie liderem, bo będzie to jego 103 mecz w reprezentacji! Panowie kiedyś byli serdecznymi przyjaciółmi, dziś mówi się, że ledwo potrafią zamienić ze sobą kilka słów. Dlaczego relacje między kapitanem reprezentacji Polski, Robertem Lewandowskim a jego poprzednikiem na tym stanowisku, Kubą Błaszczykowskim są tak napięte? „Jesteśmy z innych światów, ale z tej samej drużyny”, mówią o sobie. Jaka jest zatem prawda o ich konflikcie? Konflikt między Kubą Błaszczykowskim i Robertem Lewandowskim Mówi się, że jeszcze w 2010 roku, gdy Robert Lewandowski trafił do niemieckiej Borussi Dortmund, w której Kuba Błaszczykowski grał wówczas od trzech lat, mógł liczyć na pomoc starszego kolegi. Ten otoczył podobno troską pochodzącego z Pruszkowa rodaka, który nie znał wówczas języka niemieckiego. Relacja ta była tym bardziej serdeczna, że w tym samym czasie kontrakt z niemieckim klubem podpisał również Łukasz Piszczek i tak powstał słynny polski „trójkąt dortmundzki”. Kuba Błaszczykowski i jego żona Agata (wówczas w zaawansowanej ciąży) mieli nawet pomagać Annie i Robertowi Lewandowskim w urządzaniu domu, gdy Ci przeprowadzili się do Niemiec. Odwiedzali się także wzajemnie i spędzali razem święta! Jednak gdy mąż Anny Lewandowskiej po jakimś czasie popadł w konflikt z grającym w Borusii Dortmund Paragwajczykiem Lucasem Barriosą, ponieważ ten rzucił się na niego z pięściami, żaden z rodaków nie stanął po jego stronie, przez co relacje całej trójki znacząco się ochłodziły. Nie pomógł również kategoryczny zakaz Kuby Błaszczykowskiego jako kapitana reprezentacji Polski, gdy Robert Lewandowski zapytał o możliwość udzielenia wywiadu Gazecie Wyborczej w okresie Euro 2012. Miało to związek z publikacją jednego z tabloidów, opisującą zachowanie członków reprezentacji na zgrupowaniu. Cześć z nich miała bowiem zabawiać się w pokojowych hotelach z prostytutkami. Artykuł tak rozsierdził przedstawicieli kadry, że zbojkotowali polskie media i nie udzielali żadnych wywiadów. Według relacji dziennikarzy sportowych, Robert Lewandowski miał bezustannie dzwonić do Kuby Błaszczykowskiego i prosić o możliwość rozmowy z przedstawicielami Gazety Wyborczej, co irytowało starszego kolegę z kadry. Sytuacji nie polepszył także późniejszy awans Lewego na kapitana reprezentacji. Wówczas Kubie trudno było ukryć rozczarowanie. „Zabolało mnie to. Troszkę był przy tym problem z komunikacją. Jednak nie będziemy swoich indywidualnych celów przedkładać nad dobro reprezentacji. Nigdy nie mieliśmy z tym problemu, więc nie widzę powodu, żebyśmy się mieli nie dogadać. Nie mamy ze sobą jakiegoś super kontaktu i to nie jest tajemnica. Ale to nie przeszkadza w tym, żebyśmy dobrze wykonywali swoją pracę na boisku”, zapewnił w wywiadzie dla TVP. Co o konflikcie obu panów mówią ich koledzy z reprezentacji? „Nie wiem, czy ktoś jest o coś zazdrosny, czy ktoś komuś nastąpił na odcisk, ale chłopaki się nie lubią. Trudno. Ważne, że umieją ze sobą grać. Kosa jest. Kto widzi ich na co dzień, od razu to zauważa. Pierwsze rysy na ich relacji pojawiły się po słowach Roberta, który w jednym z wywiadów poskarżył się, że po przeprowadzce musiał sam sobie radzić, a jego najlepszymi kolegami w drużynie są Niemcy”, podkreślili zawodnicy w książce Tajemnice Kadry. Przyczyny konfliktu między Kubą Błaszczykowskim i Robertem Lewandowskim Okazuje się, że początek konfliktu miał miejsce wiele lat temu, gdy obaj panowie czekali na samolot na lotnisku po przegranym meczu w ramach Ligii Mistrzów. „– To co, zjemy coś? - zapytał Błaszczykowski i wskazał na najmłodszego Roberta, by ten poszedł po jedzenie. Robert poszedł po jedzenie, ale wrócił z dwiema przekąskami - jedną dla Kuby, drugą dla siebie. A co wziąłeś dla Piszcza? - zapytał Kuba. Zapadła wówczas niezręczna cisza”, czytamy w książce Tajemnice kadry. Jak tę sytuację skomentował Łukasz Piszczek? „Wtedy wyszła głupia sytuacja, która mi się nie spodobała. Robert odebrał ją inaczej. Niektóre zachowania za bardzo brałem do siebie. Dojrzałem jednak i gdyby się to powtórzyło, zareagowałbym w inny sposób”, zapewnił piłkarz w książce Sebastiana Staszewskiego. Jednak Łukasz Piszczek nie ma żalu do Roberta Lewandowskiego i wspomina, że tamten incydent był po prostu błędem młodości. „Nigdy nie było między nami zatargów. Raczej niedomówienia. Byliśmy młodzi i głupi. Każdy z nas obrał sobie swoją drogę i tyle”, skwitował. Co ciekawe, ani Kuba Błaszczykowski, ani obecny kapitan reprezentacji Polskie nie ukrywają, że ich relacje są dziś jedynie poprawne. „Przecież w żadnej pracy nie jest tak, że wszyscy lubią się ze wszystkimi. Ludzie mają różne charaktery, przyzwyczajenia, spojrzenie na świat, ważne, żeby nie przesłaniało to wspólnego celu”, zaznaczył ten pierwszy jakiś czas temu w rozmowie z Newsweekiem. I trudno się z nim nie zgodzić! 1/6 Copyright @East News 1/6 2/6 Copyright @East News 2/6 3/6 Copyright @East News 3/6 4/6 Copyright @East News 4/6 5/6 Copyright @East News 5/6 6/6 Copyright @East News 6/6 @

dlaczego błaszczykowski nie lubi lewandowskiego